4 stycznia 2000

Szpital - Elise, Fela i Scott



Kolejka: Scott, Fela, Elise

12 komentarzy:

  1. Scott miał szczerą nadzieję, że żadnych takich rzeczy nie odwalą, zapewne nawet wiele osób nadal o tym nie wiedziało. Owszem spalił się magazyn, ale to jednak tylko magazyn i nie było potrzeba rozgłaszania tego na prawo i lewo. Jeśli jakakolwiek wiadomość została rozesłana po szkole, to tylko, że poszukiwani są sprawcy i że przez nich mogły zginąć dwie osoby - pracownik i uczeń - nie ma potrzeby podawania ich danych zwłaszcza tych Felicity.
    -Robisz postępy sweetheart, ze śmierci jesteś teraz na życzeniu mi połamania się. - Zaśmiał się i wsadził sobie kolejne dwie kostki czekolady do ust. -Przy okazji zmniejszyłaś koszty. - Dodał przepychając rozpływającą się słodkość do lewego policzka jakby był chomikiem.
    Oczywiście, że ten spokój był tylko chwilowy, tylko czekać aż ktoś jeszcze tu wtargnie, albo jak ich dwójka zacznie mieć dość swojego towarzystwa. Sama myśl o spędzeniu tu tak potwornej ilości czasu męczyła go niemiłosiernie, on nie był stworzony do bezczynności. Lenistwo - owszem to co innego, ale bycie przykutym do łóżka? To coś co wymagało znaczniej więcej siły, chociaż pozornie nie powinien jej tracić.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  2. Uczeń mógł zginąć przez swoją głupotę, nie przez pożar. Tak, Felicity dalej uważała, że postąpił idiotycznie, tak się dla niej narażając. Była mu wdzięczna, ale nie zmieniało to faktu, że jego decyzja była nierozsądna. Zemdlałby chwilę wcześniej i liczba trupów zwiększyłaby się o dwa. Czytała nawet artykuł o tym, że tacy "bohaterowie" w prawdziwym życiu często własnie utrudniają akcje ratunkowe, bo robią niepotrzebny szum, albo sami zostają uszkodzeni podczas swoich misji. Dobrze, że w przypadku Scotta wszystko skończyło się dobrze.
    Skrzywiła się na dźwięk przezwiska jakim ją nazywał. Nigdy tego nie polubi. Pewnie, gdyby w magazynie tak ją nazwał, pobiegłaby prosto w płomienie, by nie musieć go słuchać. Gorzej jakby trafiła do piekła. Tam pewnie, zamiast ognia z kolei byłaby jakaś kopia Scotta i powtarzająca w kółko "sweetheart".
    - Jestem zaczadzona - przypomniała mu. - Daj mi kilka dni, a wrócę do dawnej formy - zapewniła go.
    - Co masz na myśli? - zmarszczyła lekko brwi i zerknęła na niego, nie rozumiejąc zdania o zmniejszonych kosztach.
    Fela miała nadzieję, że wcale aż tak dużo czasu tutaj nie spędzą. Albo że po wstępnej obserwacji przeniosą ich do innych sal. W końcu on był chłopczykiem, a ona dziewczynką! Tak nie wypadało... Choć pewnie z powodu przeładowania ludźmi, nic z tego nie będzie i utkną razem. A kilka godzin wspólnie spędzonych na strychu się im dłużyło...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zrobiło jej się autentycznie słabo, kiedy przez słuchawkę usłyszała, że Scott wylądował w szpitalu. Było to potencjalnie niebezpieczne, przez wzgląd na to, że siedziała aktualnie za kierownicą świeżo wyremontowanego Camaro. Na szczęście jego siostra szybko wdrożyła ją w szczegóły, zdradzając po drodze, że odzyskał przytomność i że w gruncie rzeczy ma się nieźle. Nie omieszkała też dodać, że leży tam Felą, co nie obudziło w niej żadnych dodatkowych emocji. Liczyło się tylko to, że oboje są już bezpieczni. Wchodząc w charakterystyczny dla siebie, zimnozachowawczy tryb działania, rozłączyła się z Suzie i rzuciła siarczystą kurwą, zawracając z piskiem opon w pierwszym lepszym miejscu, dodatkowo z narażeniem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Na szczęście miasto było wielkie, a takie incydenty praktycznie na porządku dziennym, więc nikt nie powinien pociągnąć jej do odpowiedzialności. Ruszyła w drogę powrotną do domu, bo tak, najpierw zamierzała zgarnąć parę rzeczy dla panny Durden. Niby nie powinna wchodzić do jej wynajętego pokoju, ale Chevrolet palił jak smok i nie miała zamiaru kursować dwa razy tylko po to, żeby uzyskać od niej pozwolenie na zgarnięcie paru niezbędnych pierdółek takich jak piżama, szczoteczka czy pasta do zębów. Jakby nie patrzeć to ona była gospodarzem i teoretycznie we własnym domu mogła wchodzić gdzie chce i kiedy chce. Normy etyczne panny Ramsey były bowiem inne niż te ogólnie przyjęte przez społeczeństwo, a sytuacja znacznie uszczuplała jej pole manewru. Niby mogła zadzwonić, ale nie była z tych, co dzwonią, tylko z tych, do których się dzwoni. Takie drobne zboczenie... W szpitalu była jakąś niecałą godzinę od momentu, kiedy Suzie powiadomiła ją o wypadku. Na recepcji podała się za siostrę Scotta, no jakże by inaczej, po czym ruszyła na poszukiwania wskazanej sali. Weszła do środka typowym dla siebie, szturmowym krokiem, przynosząc ze sobą woń średnio świeżego powietrza, skórzanej tapicerki oraz swąd benzyny. Nieokreślonym spojrzeniem zmierzyła napierw Johnsona, a potem swoją współlokatorkę. Nie dało się ukryć, że wewnątrz poczuła ulgę. Całkowicie ignorując Scotta dla jego własnego bezpieczeństwa, podeszła do łóżka Feli i położyła jej torbę na nogach. Była wściekła, co dało się poznać po lekko ściętych rysach, a jeszcze wyraźniej rzuciło się w oczy, kiedy z niezachwianym spokojem odezwała się w jej stronę. - To dla Ciebie, słonko. Pomyślałam, że może Ci się przydać. - bonusowo wrzuciła tam parę łakoci, ale o tym Fela dowie się dopiero kiedy sama zajrzy do środka, bo Elizabeth sama z siebie nigdy się nie przyzna.

    Elise

    OdpowiedzUsuń
  4. W ich prawdziwym życiu ani straży pożarnej ani ambulansu jeszcze nie było i gdyby nie idiotyzm Scotta Fela na pewno nie siedziałaby tu w najlepsze wyrażając w ten specyficzny sposób swoją wdzięczność. A co do biegania to nie tak od razu w płomienie, bo niestety, ale jej noga utknęła pod szafką, a Scott nie miał zamiaru przestawać używać tego zwrotu. Dziewczyna nadal się przy nim spinała, zupełnie tak jak to zaplanował. Uśmiechnął się do siebie z satysfakcją wymalowaną na tej jego przystojnej gębie.
    -Musiałabyś kupować dla mnie paczkę papierosów. - A do tanich nie należały. - a za moją hospitalizacje już nie musiałabyś płacić. - Odparł swobodnie, niemalże jakby sam jej podpowiadał jak najbardziej ekonomicznie będzie go uszkodzić.
    Wspominając słowa swojej siostry zastanowił się chwilę nad tym kiedy dokładnie zadzwoniła i kiedy powinien oczekiwać jak jego przyjaciółka wparuje tu najprawdopodobniej z pretensjami, że się wpakował do szpitala. Może się to wydawać surrealistyczne, ale za nim nawet dziewczyna typowym dla siebie krokiem przekroczyła próg już czuł, że jest w pobliżu. W ciszy przyglądał się jej twarzy i powiódł za nią spojrzeniem nie ukrywając rozczarowania, że to nie do niego pierwszego się zwróciła.
    -Cześć, Ciebie też dobrze widzieć Elise i miło, że pytasz, wszystko ze mną w porządku, jak minął twój dzień? - Wiedział, że sobie grabił, zwłaszcza kiedy wzięło się pod uwagę stan w jakim była Ramsey. Dopiero teraz dotarło do niego, że nie wie jaki dzisiaj jest dzień. Czy nadal jest dzisiaj czy może już jutro?
    Przeklął w myślach fakt, że dziewczyna w ogóle się o tym dowiedziała. Miał zamiar nic jej nie mówić, bo i po co dokładać jej więcej zmartwień? Zwłaszcza, że faktycznie czuł się dobrze i już mógłby się wypisać, gdyby tylko mu na to pozwolili...

    [A właściwie jaki to serial?]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  5. Odcięłaby sobie nogę i skoczyła w płomienie. Ot co. Dla chcącego nic trudnego, jak to mawiają, a Fela bardzo chciałaby nigdy więcej nie słyszeć tego "sweetheart".
    - A co myślisz o tym żebym zrzuciła cię z łóżka w nocy? Albo poddusiła poduszką? - spytała o radę, skoro już tak chętnie jej podpowiadał co do tego jak go uszkadzać. Oczywiście, nie mówiła poważnie. Nie zapomniała mu wszystkich szkód jakie jej wyrządził, ale też nie miała aż tak wielkiej ochoty go zamordować. Irytował ją już tylko w granicach rozsądku.
    Kiedy do pokoju wpadła Elise, Fela trochę się zdziwiła. Zapomniała, że przecież przyjaźni się ze Scottem. Dopiero po kilku sekundach uzmysłowiła sobie ten fakt. No tak... Pielgrzymki ludności do Johnsona nie mogły skończyć się tak szybko.
    Jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy Elise zamiast do swojego przyjaciela, podeszła do niej, by dać jej torbę. Dziewczyna wydawała się strasznie spięta, ale Felicity nie potrafiła dokładnie określić o co chodzi. Cóż, nie znała jej na tyle, by wiedzieć, że tak reaguje na problemy Scotta. Chyba, że po prostu na chłopaka każdy reagował złością nawet jego przyjaciele?
    - Dziękuję ci strasznie! - powiedziała zachwycona faktem, że Ramsey o niej pomyślała. Wahała się, czy zadzwonić do niej i poprosić o przywiezienie jakichś niezbędnych drobiazgów. W sumie chyba tylko ją mogłaby o to prosić, ale nie lubiła wykorzystywać innych, nawet jeśli tego potrzebowała. Prawdopodobnie skończyłaby w szpitalnej piżamie oraz ze szpitalnym sprzętem, bo nie chciałaby kłopotać współlokatorki. W tym świetle fakt, że weszła do jej pokoju bez pytania, przeszkadzał tylko trochę. Felicity była przewrażliwiona na punkcie swojej prywatności, jednak teraz chyba nie mogła marudzić.
    - Nie musiałaś... - spojrzała zaskoczona na Elisę i posłała jej pełen radości uśmiech, gdy w torbie znalazła jakieś słodycze. Nawet jeśli to nie było coś super niesamowitego, tylko zwykłe słodkości, to dla Feli znaczyło to bardzo wiele, że w ogóle o niej pamiętała.
    Kiedy Scott się odezwał, zerknęła na niego. No tak. Trochę został zignorowany przez dziewczynę... Ale to ich sprawa.

    [ Red Band Society - może nie żaden cud, ale taki przyjemny do zabijania czasu. Niestety, przerwali szybko produkcję :( ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobaltowymi oczyma wodziła nieskrępowanie po jej drobnej buzi, podświadomie doszukując się oznak nagany. Nie to, żeby miała zamiar przejąć się ewentualną pretensją, w końcu to ona była tu na uprzywilejowanej pozycji i gdyby Fela miała jej za złe to małe "wtargnięcie", mogła co najwyżej spakować swoje rzeczy i się wyprowadzić. Aprobaty już nie szukała. Elise po prostu miała już taki nawyk odczytywania ludzkich emocji. Mimo to słysząc zachwyt w jej głosie, a następnie dostrzegając uśmiech po brzegi przepełniony radością, nie potrafiła się nie rozchmurzyć. Siłą rzeczy jej lodowe spojrzenie przestało ziębić, a być może zaczęło nawet odrobinę grzać. - To żaden problem. - mruknęła, siląc się na gładki ton, bo jej ochrypły głos mógłby wbrew jej zamierzeniom zabrzmieć bardzo szorstko. Każdy wiedział, że Ramsey względem dziewcząt miała silnie rozwinięty instynkt opiekuńczy. A zwłaszcza Scott, który właśnie, z zamysłem bądź nie, poruszył najwrażliwszy, tyci nerw w jej sercu. Nie dało się tego po niej poznać, bo była doskonałą aktorką i potrafiła oszukać nawet swojego przyjaciela z dzieciństwa. Westchnęła ociężale, okręcając rudy łeb stronę bruneta. - Mój dzień? - wymruczała z drobnym uśmiechem, przepraszając Felę gestem jasnej dłoni. Podeszła do łóżka Scotta, neutralizując kulawiznę do absolutnego minimum. Utrzymanie autorytetu wymagało poświęceń. - A jak Ci się wydaje, sunshine? - odparła, kwitując ten cały syf jednym zdaniem. Nim zdążył się zorientować, była już na tyle blisko, aby ruchem kobry wyszarpnąć mu spod głowy poduszkę, a potem, zdawałoby się, że z najprawdziwszą agresją, tą samą poduszkę przycisnąć mu do mordy i mocno trzymać. Wydawało by się, że chce go udusić. Elise nie mieściła się bowiem w żadnych standardach. - Taki z Ciebie pieprzony kozak, co, Scotty? - cały teatr zwieńczyła krótkim, efektownym warknięciem cedzonym przez zęby. Cały spektakl trwał góra parę sekund. Na tyle długo, by porządnie wystraszyć, i na tyle krótko, by nie wzbudzić w dziewczynie paniki. Słaby żart i objaw mocno skrzywionego poczucia humoru panny Ramsey. Oderwała poduszkę od twarzy ciemnowłosego, niedbale rzuciwszy ją w jego nogi, w czasie jak chwyciła zdezorientowanego chłopaka za pysk, nachyliwszy się nieznacznie w jego stronę. Ot, jakby to miało sprawić, że jej spojrzenie zmieni go w słup lodu. - Od niańczenia masz starszych, Johnson. Ja mogę Ci co najwyżej skopać tyłek, jak już stąd wyjdziesz. Nie bawi mnie kopanie leżącego. - podciągnęła kraniec ust w mocno dwubiegunowym geście.

    Elise

    OdpowiedzUsuń
  7. Cmoknął w wyrazie rozczarowania. - Mało ekscytujące i nieoryginalne. - Stwierdził niczym krytyk degustujący właśnie wytrawne wina ze szczyptą Scotta, aby nie tracić swojej łobuzerskiej maniery. Szczerze wątpił aby dziewczyna miała zamiar podjąć się zamachu na jego życie. Była na to zbyt miła, zbyt dobra, nawet jeśli chodziło o niego. Z momentem gdy go przewróciła i starała się opatrzyć jego ranę na głowie udowodniła, że nie chce cudzej krzywdy.
    Jego czujne spojrzenie wyblakłego szmaragdu śledziło każdy ruch Elizabeth. Starała ukryć się operowaną w tym szpitalu nogę i na pewno bliska była wdrążania planu zemsty za wyprowadzenie jej chociaż minimalnie z równowagi. Nie dlatego, że się teraz odezwał (choć to na pewno stało się dodatkowym powodem), ale dlatego, że był na tyle tępy, żeby bawić się w ‘’bohatera’’. Tak jak on był wyczulony na punkcie jej krzywdy, tak samo i ona na punkcie jego.
    Zdążył jedynie zastanowić się nad odpowiedzią, lecz nim jego usta nawet się uchyliły jego głowa ostro wylądowała na materacu, a poduszka na jego twarzy. Nim jego ręce zareagowały w gwałtownym proteście i desperackiej próbie zaczerpnięcia powietrza poduszki już nie było.
    -Kurwa mać, Elise!- Sapnął maskując wytrzeszczone przez ułamek sekundy oczy. W takich chwilach, pod impulsem zapominało się, że osoba po drugiej stronie wcale nie chciała cię permanentnie usunąć z tego świata. -Cieszę się, że masz takie silne morale. - Wymruczał nadal twarz skrępowaną mając jej dłonią. Zajrzał w głąb jej oczu i pozwolił sobie podciągnąć kąciki swoich ust dopiero po kilku sekundach z nutką chytrości w nich zaklętej. Podniósł się błyskawicznie do siadu i nie tracąc pędu swoje szpony otoczył wokół jej talii. Przyciągnąwszy ją do siebie zacieśnił uścisk pozwalając jej jedynie na minimum oddechu tylko w domyśle odpłacając się za duszenie poduszką. Wraz z tym jak jej mięśnie nieznacznie się rozluźniły uścisk poluźnił, chociaż nie miał jeszcze ochoty puszczać jej ze swoich ramion. Dziewczyna mogła być jednym z niewielu powodów dla którego I don’t give a shit nie przeistoczyło się jeszcze w I don’t give a shit about living anymore.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, nienawidziła krzywdzić innych. Próbowała stać się bardziej obojętna, ale jej to nie wychodziło. I nawet Scotta nie potrafiłaby uszkodzić. Zwłaszcza teraz, gdy jednak zrobił jej dość dużą przysługę. Teoretyzować i marzyć o tym, że jest twardsza, jednak mogła. Zaczęła więc myśleć nad czymś z większym polotem, ale właśnie wtedy pojawiła się Elise.
    Może gest dziewczyny faktycznie nie był wielki. Mimo to Fela doceniała. Między innymi dlatego, że to nie do niej przed chwilą przyszło jakieś milion osób i na razie tylko Ramsey o niej pomyślała. Nawet jeśli głównym celem jej wizyty było "zamordowanie" Scotta (co w sumie byłoby kolejnym prezentem...). Blondynka ucieszyła się też, widząc jak lodowate spojrzenie dziewczyny nieco stopniało. Wciąż trochę jakby się jej bała, ale powoli zaczynała rozumieć, że ma taki po prostu styl bycia i tak naprawdę potrafi być naprawdę miła.
    - I tak dziękuję - powtórzyła.
    Kiedy Elizabeth zajęła się Scottem, Fela przegrzebała resztę torby, sprawdzając jej zawartość. No i przy okazji trochę podsłuchiwała i podglądała. Widząc, jak ruda poduszką zabrała się za realizację wcześniejszego planu Feli, mocno się zdziwiła i chyba nawet trochę wystraszyła. Trochę mocno. Na szczęście, zanim zdążyła spanikować, poduszka zniknęła z twarzy Scotta. Cóż, po czymś takim, nic dziwnego, że Fela zachowywała dystans w stosunku do swojej współlokatorki. Porzuciła przeglądanie zawartości torby i teraz już po prostu się na nich gapiła z zaciekawieniem. Nie zachowywali się jak normalna para przyjaciół. Chociaż? Może właśnie tak zachowywali się najlepsi przyjaciele? Co tam ona o tym wiedziała.
    - Takie duszenie się to u was norma? - upewniła się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ramsey zdecydowanie potrafiła być ciepła i miła, choć zanim to, trzeba było przebić się przez kilka warstw. Dobra, może kilkanaście. I trwało to w ciul długo, ale Scott (lub Sander) mógłby powiedzieć, że warto. Bo złożoność jej charakteru nie polegała tylko na ogólnie pojętym niszczeniu, polegała także na spajaniu.

    Kiedyś Elise była co prawda zupełnie inna, ale przez ostatni rok przybyło jej z jakieś dziesięć lat, co wyraźnie dało się zauważyć właśnie w jej na pierwszy rzut oka szorstkim, mocno zdystansowanym obyciu. Prawda była jednak taka, że gdyby to ona przechodziła obok tego cholernego magazynu zamiast Scotta - zachowałaby się identycznie, nawet z tą swoją nie do końca sprawną nogą. Bo taką już miała naturę, że nie potrafiła przejść obojętnie obok ludzkiej tragedii. Nawet, jeśli jej samej zdarzyło się do ów tragedii przyczynić. Nigsy nie była tchórzem. No, chyba, że weźmiemy pod uwagę sferę uczuciową. Wtedy owszem, możemy Elizabeth określić mianem rasowego cykora. Po odejściu matki, potem Astry, a na końcu śmierci Jacka stwierdziła, że uczucia po prostu nie są dla niej.

    Uniosła brew, dostrzegając ten cwaniacki błysk w oku Scotta. Wyczuła, że coś knuje, nawet wiedziała już co, ale nie zdążyła się odsunąć. Zanim zdołała puścić go i odskoczyć od łóżka, on trzymał ją już w ramionach, niemal miażdżąc jej żebra.

    - Kurwa, Scott! - warknęła, usiłując przez chwilę go odepchnąć, ale była z góry na przegranej pozycji. Była cholernie silna, ale tylko jak na dziewczynę. Johnsonowi wciąż nie mogła się na tym polu równać. - Ale z Ciebie cholerna przylepa!

    Westchnęła nagle, zdając sobie sprawę, że naprężanie się i wściekanie nic jej nie da. Po paru chwilach "zmagań" po prostu rozluźniła się w jego objęciach, samej bezwiednie otoczywszy ramionami jego sylwetkę.

    - Kretyn... - mruknęła z irytacją. Wcale nie chciał jej przytulać, tylko pokazać, jak to świetnie potrafi okiełznać Ramsey. Mało kto mógł się pochwalić tą umiejętnością. W końcu pochyliła głowę, opierając policzek na barku przyjaciela. Wyjścia średnio nie miała, więc usiadła na krawędzi łóżka. Teraz patrzyła bezpośrednio na Felę, śmiesznie powyginana w tej strasznie nienaturalnej pozycji. Na szczęście ciało wciąż miała gibkie i dobrze rozciągnięte.

    - Tak - odparła - Więc nie zdziw się, jeśli od czasu do czasu nabiję mu parę siniaków, albo Scott wyniesie mnie z domu na jednym ramieniu. Przeważnie wtedy krzyczę. To zupełnie normalne. - dodała, mówiąc o tym wszystkim jak o chlebie powszednim. Bo tak rzeczywiście było. Mimo to mogłaby za tego pojeba oddać własne życie, co w jednej tysięcznej zdradzała szczupła dłoń, teraz troskliwie gładząca Scotta po łopatce. Całkiem możliwe, że Ramsey nawet nie była świadoma, że to robi. On natomiast był świadom, że cała jej wściekłość rodziła się właśnie z troski o jego osobę. Nawet nie chciała myśleć o tym, co by było, gdyby Johnson tam spłonął.

    Elise

    OdpowiedzUsuń
  10. Scott miał ten przywilej poznania Elizabeth za nim jeszcze zdążyła otoczyć się ciężkimi murami i systematycznie upewniał się aby takowe się między nimi nie pojawiły. Musiał przyznać że z mijającymi latami stawało się to coraz trudniejsze, ale tak, zdecydowanie mógł powiedzieć, że było warto.
    Wyszczerzył się zadowolony. -Żebyś wiedziała. - Była to jedna z cech charakteru Scotta z którą wcale nie obnosił się przy innych osobach. Był to też idealny sposób, żeby spróbować ją uspokoić. Chłopak był tutaj, przeżył i zapewne niedługo stąd wyjdzie. Gdyby faktycznie coś sobie zrobił...wtedy Elise mogłaby się na niego wściekać ile tylko będzie chciała, chociaż ten i tak spróbowałby ją okiełznać. Oczywiście nie po to tak się tu sztukował, żeby tylko pochwalić się swoją umiejętnością (może tylko trochę...). I oczywiście, że chciał ją przytulić, dziewczyna nie powinna mieć ku temu wątpliwości.
    -Uparty osioł. - Odpowiedział, a jego uśmiech zelżał wraz z tym jak dziewczyna objęła go i okazała delikatność zazwyczaj głęboko schowaną pod zdystansowanym wyrazem twarzy i nietykalną postawą, jaką zazwyczaj przybierała w obecności większości facetów. Zdążył przymknąć nawet oczy absorbując jej ciepło i uspokajające się bicie serca dopóki nie usłyszał słów Feli. Niewiele brakowało, a zapomniałby, że dziewczyna nadal tam jest. Miał odezwać się pierwszy, ale wysłuchał najpierw przyjaciółki i uśmiechnął się pod nosem kiwając głową.
    -Czasami podbije mi oko, czasami ja ją spróbuję udusić. -Dodał równie ‘beztrosko’ co Elise wykonując manewr obrócenia się przodem do Feli jednocześnie sadzając Elizabeth na swoich kolanach niczym młodszą siostrzyczkę, chociaż prawda była taka, że dziewczyna była od niego o rok starsza. Tym razem ramiona otoczył wokół jej talii, ale splatając place na jej brzuchu. W pozycji dla ich dwójki znacznie wygodniejszej oparł podbródek o jej bark i zerknął na Felicity znacznie łagodniejszym spojrzeniem. Miał za nic jak może to wyglądać z boku, a raczej z perspektywy dziewczyny. Nie należała raczej do tych co rozpuszczałaby na ich temat plotki, a to jak interpretowała ich zachowanie to już wyłącznie jej sprawa.
    -Także im szybciej do tego przywykniesz tym będzie lepiej. W ogóle to pielęgniarka wspominała kiedy właściwie zrobią te badania?- Chciał już mieć to za sobą, jeśli okaże się, że nic im nie jest na pewno spróbowałby wypisać się na własną odpowiedzialność, jaki sens trzymać go tutaj skoro wszystko z nim w porządku? Z płucami już nigdy nie będzie tak dobrze jak powinno być, ale to już wyłącznie jego świadomy wybór i jego wina.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodkie - przeszło jej przez głowę, gdy ich obserwowała. Nie wiedziała, czy ich przyjaźń jest całkowicie platoniczna, czy też coś więcej się za tym kryje i jakoś nie poświęcała temu zbyt wiele uwagi. Nie ważne co to było, całkiem miło się na nich patrzyło, gdy byli razem, zwłaszcza, gdy tak nagle łagodnieli (pomimo tych wszystkich "agresywnych" zachowań). Zawsze ją zadziwiały tak bliskie relacje między ludźmi. Ona nie potrafiła dojść do tego poziomu, nigdy nawet się do niego nie zbliżyła. Cóż, pozostawało jej mieć jakąś tam nikłą nadzieję, że kiedyś i jej się coś takiego uda. Choć coraz mniej było w niej tej nadziei.
    Pokiwała głową na ich wyjaśnienia. Było to może trochę niecodzienne zachowanie z ich strony, ale widać im to pasowało.
    - To, że czasem obrywasz bardzo mnie cieszy - powiedziała lekko zduszonym głosem do Scotta, bo zaczęło ją mocno drapać w gardle. Zakaszlała i upiła łyk wody, która stała na jej szafce, widocznie przyniesiona przez pielęgniarkę. - Do tego przyzwyczaję się bardzo szybko. I na pewno nie będę cię bronić - dodała, uśmiechając się pod nosem. Oczywiście, nie życzyła mu, by ktoś naprawdę poważnie go pobił (przynajmniej w tym momencie mu tego nie życzyła) i widząc coś takiego, pewnie by coś zrobiła. Jednak na to jak Ramsey spuszcza mu łomot nie zamierzała w takim razie reagować. Po pierwsze dlatego, że chyba mu to odpowiadało. Po drugie - prawdopodobnie obawiałaby się postawić dziewczynie.
    Usłyszawszy jego pytanie, zamyśliła się, próbując odtworzyć słowa pielęgniarki. Niestety, wszystko było jak za mgłą i nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
    - Nie pamiętam - westchnęła cicho. - Nie wiem czy badania krwi nie będą nam robić dopiero rano - skrzywiła się lekko, bo to oznaczało, że noc będą musieli spędzić tutaj. Była zmęczona zarówno fizycznie, jak i psychicznie, i najchętniej odpoczęłaby w swoim łóżku.

    OdpowiedzUsuń